Czołem. Oto przed
Wami recenzja spin-offa, a nawet finału tegoż - „K9”, bo o nim
mowa. Zapraszam :)
THE
ECLIPSE OF THE KORVEN
GŁÓWNI
BOHATEROWIE: K9, Starkey, Jorje, Darius
WRÓG:
Thorne, Lomax, Trojan
O co
generalnie chodzi w serialu „K9” swego czasu opowiadałem przy
okazji pojedynku jednego z epizodów z odcinkiem „Przygód Sary
Jane”, tych więc, którzy spotykają się z serialem o naszym
robo-Burku pierwszy raz odsyłam do wspomnianej recenzji:
http://recenzje-dw-classic.blogspot.com/2015/05/pojedynek-spin-offowy-szczeki-orthrusa.html
Tymczasem przechodząc do meritum, fabuła odcinka: Czasoprzestrzenny
manipulator w domu Gryffena zaczyna zachowywać się dziwnie i
niebezpiecznie – może spowodować katastrofę na wielką skalę.
Tymczasem K9 zdaje się nie być poruszony tym wydarzeniem – myśli
tylko o dostaniu się do bazy Departamentu i odzyskaniu
regeneracyjnego dysku, który podstępem odebrał mu złowrogi
inspektor Thorne. Szybką podróż do wspomnianej lokacji potem pies
dowiaduje się od niego kilku ważnych rzeczy: manipulator działać
może jak wymiarowa brama i w jej kierunku zmierza właśnie armia
kosmitów chcących przejąć Ziemię na własność. Departament
tymczasem ukończył właśnie prace nad sztucznie stworzoną, bardzo
potężną istotą, którą zamierza wystawić do walki...
Przy
wszystkich problemach, jakie ma „K9” - szczątkowych tylko
powiązaniach z DW, durnych potworach tygodnia czy ogólną
nieznajomością podstawowych rzeczy na temat Whoniversum u
scenarzystów, główny wątek sezonu to jego mocna strona: już w
jednym z odcinków początkowych widzimy (Widzimy – nikt nam tego
nie mówi!) że Departament – organizacja głównych antagonistów
– jest infiltrowana przez kosmitów, zmiennokształtnych Meronów.
Dalej nie do końca wiadomo, czy Lomax – ukrywający swoją twarz
za osłoną szef Departamentu – jest naprawdę zły. Jego podwładni
– bez cienia wątpliwości, ale jednego z nich, mojego ulubionego
Drake’a ów potrafił zdegradować, gdy ten nieomal doprowadził do
kataklizmu. Na te, i wiele innych pytań otrzymujemy odpowiedź w
finale. Co ciekawe, choć plan czarnych charakterów pozornie ma
wiele dziur, po zastanowieniu odkrywamy, że wszystko naprawdę jest
doskonale sensowne: celem opanowania całej planety zajęli
strategiczny przyczułek na zbyt małą do tego na to skalę nie po
to, by osłabić Ziemię przed inwazją, jak to się może wydawać,
ale by spokojnie przygotować się na moment, gdy będą mogli
zaatakować wszystkimi siłami. Oklaski dla scenarzystów. Szkoda, że
nie spisali się równie dobrze, jeśli chodzi o postaci: June (mama
Jorje) i Darius wydają się być wciśnięci do odcinka na siłę,
bo skoro należą do głównych bohaterów, to muszą być w finale.
Rozumiem to, ale czemu w takim razie nie dano im porządnej roli?
Gryffen oczywiście jak zwykle błyszczy, ma niebanalny udział w
zwycięstwie „jasnej strony mocy” a przy okazji staje do walki z
własną chorobą i nawiązuje do DW :) Starkey i Jorje, jak zawsze
identycznie idealistyczni, byli nawet fajni, ofiarni i odważni, ale
ich wątek miłosny… Podsumujmy: od samego początku za
przeproszeniem lecieli na siebie i byli w pełni świadomi, że to
uczucie odwzajemnione. I nic z tym nie zrobili. W finale mają swój
moment, który zostaje niestety przerwany, a potem już do niego nie
wracają, mimo okazji. No brawissimo. Wrogowie są super, podstępni
i nikczemni, ale nie wierzę, że żaden z nich nie wpadł na
niesamowicie oczywisty błąd konstrukcyjny ich tajnej broni. Jaki
natomiast jest K9? Bardzo...mechaniczny. I to nie jest wada,
momentami wydaje się samolubny, ale to bardziej kwestia
zaprogramowanych priorytetów, niż egoizmu. Przez to daje się też
czasami wciągnąć w pułapkę, nie dostrzegając, że ktoś w
pewnym sensie zmienia stronę.
Ostatnia
kwestia to strona techniczna, i jest ona średnio dobra. Towarzyszące
kataklizmowi zjawiska są proste, acz fajne, a ponure otoczenie
doskonale pasuje do apokaliptycznego klimatu. Niestety nowy, zabójczy
pupilek Departamentu wygląda bardzo sztampowo – to takie wielkie,
tępe monstrum i w zasadzie niczym się nie wyróżnia - a
metamorfoza jednej z postaci w ramach zakończenia budzi gorzki
śmiech nie tylko tym, jak chciano zaoszczędzić na efektach
procesu, ale też i na nowym wyglądzie tejże persony.
Tytułem
podsumowania „Upadek Korvena” to nie tylko ostatni, ale też
zdecydowanie najlepszy odcinek spin-offa „K9”. Nie jest idealny,
ale gdyby cały serial stał na takim poziomie, byłby naprawdę
znakomity. Doskonale spina wszystkie wątki i odpowiada na niemalże
wszystkie pytania.